Lubicie tajskie dania? Dla mnie im ostrzej, tym lepiej. Dlatego bardzo lubię przyrządzać pad thai. W tym wypadku z krewetkami, lekko zmodyfikowany.
Co potrzebujemy?
- makaron ryżowy
- olej rzepakowy (lub inny roślinny)
- 3-4 ząbki czosnku
- krewetki (oczyszczone, tyle, ile lubicie, ja daję dużo)
- 2 jajka
- 1 szklanka kiełków fasoli mung
- 2 dymki + szczypiorek
Sos: - 8 łyżek sosu rybnego
- 4 łyżki soku z limonki
- 4 łyżki pasty tamaryndowej
- 5 łyżek cukru
- 2 łyżki sosu sriracha
- orzeszki pini (powinny być ziemne, ale u mnie zabrakło)
Makaron ryżowy przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Przepłukujemy zimną wodą.
Wszystkie składniki sosu mieszamy dokładnie w miseczce. W woku (lub w patelni, co do której mamy pewność, że nic nam nie będzie przywierać) podgrzewamy olej. Dodajemy posiekany drobno czosnek (warto najpierw zgnieść go nożem, wyda z siebie więcej smaku), podsmażamy i dodajemy oczyszczone krewetki. Smażymy znów dosłownie z 2 minuty. Wbijamy jajka i podsmażamy wszystko ok. 1 minuty.
Dodajemy do wszystkiego makaron. Smażymy ok. 4 minuty. W połowie smażenia wlewamy sos (mieszamy go przed wlaniem).
Na sam koniec lądują kiełki, dymka i szczypiorek. Trochę zielonego można zostawić do ozdoby. Posypujemy orzeszkami i podajemy.