Wybrałam się dzisiaj do Almy, żeby kupić mieszankę do upieczenia chleba. Niestety, ku mojemu zdziwieniu, nie było tam żadnej mieszanki ani mąki. No trudno, coś jeść trzeba. A że miałam od kilku dni apetyt na bułki postanowiłam, że zaryzykuję i kupię „Bułki powszednie” z firmy Bezgluten. Są posypane sezamem i są bardzo dobre. Może skuszę się też na „Chleb powszedni” z tej samej firmy, który poratuje mnie w chwilach, kiedy nie mam na nic ochoty i na nic ochoty nie chcę mieć…
W ten szary dzień polecam to cudowne wykonanie!
Wśród zakupów znalazły się też pierwsze bezglutenowe kabanosy z firmy „Konspol” i również bezglutenowe parówki tej samej firmy. Skusiłam się też na pasztet „Profi” z dzika, oczywiście bez grama glutenu. Nie byłabym sobą, gdybym nie skusiła się na coś słodkiego. Padło na batoniki ryżowe z czekoladą i z truskawką/wiśnią.
Oczywiście nie mogło być tak idealnie, więc przydarzyła się „śmieszna” sprawa. Postanowiłam spróbować znaleźć jakąś bezglutenową wędlinę. Na języku poczułam smaki wędlin, które jadłam przed przejściem na dietę. No to nic – pomyślałam i podeszłam na stanowisko „Krakowskiego Kredensu”. No i się zaczęło…
Ja: Czy są jakieś bezglutenowe wędliny?
Pani: Eeee, bez glutaminianu sodu?
Ja: (nie chciałam opisywać ze szczegółami) Nie, nie. Bez glutenu, czyli żeby nie miała nic wspólnego ze zbożem.
Pani: Wszystkie takie są, chyba…
Ja: Mogłaby Pani sprawdzić?
Pani: [czyta mi skład, w którym są niezidentyfikowane przyprawy]
Ja: A taka na 100 proc. bez glutenu?
Pani: [patrzy z politowaniem] Ale przecież wędliny nie mają mąki…
Ja: Gluten to białko, które wchodzi w skład bardzo wielu zbóż i nie znajduje się jedynie w mące. W takim razie dziękuję.
No i nici z zakupów świeżej szynki. Może kiedyś?
Witam,świetny blog;) sama jestem na diecie od niecałych dwóch tygodni i również miałam sytuację w sklepie mięsnym, gdzie Pani dość opryskliwie uznała,że cuduję, a następnie starała się udowodnić mi że:
– gluten to to samo co glutaminian sodu
– po co do szynki mieliby dodawać gluten
– że to nie nietolerancja i nie ma takiej, a ja sobie wymyśliłam.
Z miny widziałam, że liczy że za chwilę do sklepu wskoczy jakiś pan z kamerą i powie „Mamy Cię”…:)
Bardzo mi się podoba, to co zrobiłaś, zadając konkretne pytania a następnie odchodząc, nie uzyskawszy satysfakcjonującej odpowiedzi.
Robiłem coś podobnego już nie raz i uważam, że to bardzo potrzebna prowokacja. Bo jeśli tak nie będziemy robic, nikt nie będzie wiedział czym jest celiakia ani gluten, a w odpowiedzi na nasze prośby i postulaty usłyszymy – przecież to rzadkie jest, nikt przed Tobą tutaj o to nie pytał, albo to coś bardzo rzadkiego. Tylko, że jak nie chodzimy i nie pytamy, to nie istniejemy dla nich i wtapiamy się w resztę tłumu, z tą różnicą, że się nasze potrzeby się pomija i koło się zamyka.
Tak, czasem po prostu tak trzeba. Nie widzę problemu w tym, by sprzedawca pokazał nam skład produktu, odpowiadał na nasze pytania. To nie fanaberia a kwestia naszego zdrowia i życia. Musimy walczyć o to, by być zauważalnym przez innych.
Dziękuję za wpis na blogu i pozdrawiam!
Dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga, ale chciałabym Ci powiedziec, ze w zwykłym Carrefourze dostaniesz kiełbasę bez glutenu, sucha, chyba myśliwską, ale za nazwę nie dam uciąć sobie reki. Nic mi po niej nie było, ale patrz, czy nie,leży obok innej. 😉
Jeżeli jest to wędlina nazwowo-zastrzeżona tzn. myśliwska, krakowska itp. musi spełniać dokładne normy składu.
Nie ma tam ani grama mąki.
W sumie nie dziwię się Pani w sklepie, że zdębiała 😉