Gulasz to dość tradycyjna potrawa. Wydaje się, że nie można wprowadzać do niej zbyt wielu zmian. A jednak! Mam dziś dla Was gulasz w wersji meksykańskiej. Gwarantuję: będziecie zachwyceni!
Co potrzebujemy?
- wołowina (ok. 600 g, ja wybrałam antrykot)
- 2 łyżki oleju roślinnego (wybrałam rzepakowy)
- 2 cebule (u mnie były czerwone, ponieważ bardzo je lubię)
- czosnek (ok. 5 ząbków)
- 5 goździków (nie warto przesadzać, bo ich smak i zapach jest intensywny)
- 1 liść laurowy
- 1 łyżeczka suszonego oregano
- 1 łyżeczka kminu rzymskiego (kuminu)
- 1 łyżeczka papryki w proszku (najlepiej wędzonej i taką właśnie użyłam)
- świeża papryczka chili (uważajcie, bo czasem jest naprawdę ostra)
- 1/2 łyżeczki mielonej kolendry
- 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
- 250 ml zaparzonej kawy (zrobiłam taką z 2 łyżeczek, później dodałam ją przez sitko)
- 1/2 szklanki bulionu + łyżeczka sosu sojowego
- 400 ml pomidorów z puszki
- 1/2 łyżeczki soli
- świeżo mielony czarny pieprz
- ok. 4 kostek ciemnej czekolady (moja miała 70% kakao)
- 400 ml fasoli z puszki
- 400 ml kukurydzy z puszki
- świeża kolendra do posypania
Do gulaszu pasują ziemniaczki pieczone w piekarniku, np. z tego przepisu.
Przygotowujemy mięso, które oczyszczamy z tłuszczu, żył i stwardnień. Kroimy je w większą kostkę. Do garnku z grubym dnem wlewamy łyżkę oleju, wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę. Smażymy aż nam się zeszkli (uwaga, żeby nie przypalić!). Dodajemy resztę oleju i wrzucamy drobno posiekany czosnek, goździki, liść laurowy, przyprawy i podsmażamy wszystko.
Dolewamy (przez sitko!) kawę, bulion i wszystko gotujemy. Dodajemy mięso, pomidory z puszki, sól i pieprz. Gotujemy, dodając czekoladę. Dusimy na minimalnym ogniu, pod przykryciem, przez ok. 2,5 godziny (aż mięso będzie miękkie). Po tym czasie dodajemy fasolę oraz kukurydzę i jeszcze gotujemy przez ok. 30 min. Podajemy ze świeżą kolendrą.
Inspiracją była m.in. niezastąpiona Kwestia Smaku oraz kulinarne inspiracje znalezione w sieci.