Londyn, czyli raj dla bezglutenowców

dnia

Dla osoby, która jest na diecie bezglutenowej i uwielbia jeść, każda podróż jest jednym kulinarnym znakiem zapytania. Kiedy wybieramy się na wypad do Pcimia Dolnego (pozdrawiam wszystkich mieszkańców! 😉 ) trudno oczekiwać, że na każdym kroku będziemy znajdować przysmaki bezpieczne dla naszych bezglutenowych brzuszków. Przy okazji urlopowego wypadu do Londynu, miałam nadzieję, że nie tylko będę mogła wypić jakiś pyszny cydr, ale i zjeść coś pysznego. Okazało się, że rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.

Cydr na cydrze cydr piwem pogania

Jeśli Wyspy to piwo – myślicie. No jasne, piwo mają tam pyszne. Ale dla mnie, bezglutenowca od kilku lat, nie istnieje coś takiego jak pyszne piwo bezglutenowe. Poprawka: nie istniało. Od wypadu do Londynu istnieje. Wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy podczas kolacji w jednej z knajpek (o tym niżej), mogłam wybrać 3 rodzaje bezglutenowych alkoholi – dwa piwa i cydr (no i oczywiście wódki czy inne takie, ale miałam ochotę na coś lżejszego). Postawiłam więc na piwo Peroni w wersji dla osób bezglutenowych. Było pyszne i smakowało jak piwo, czyli to naprawdę coś pysznego.

Kolejne miłe zaskoczenie przyszło wtedy, kiedy poszłam do sklepu po jakiś cydr na wieczór. Nie mogłam się zdecydować, taki miałam wybór. Od udziwnionych napojów w stylu Smirnoff Cider (przepyszne! jeśli tylko trafię na to w Polsce, będzie to jeden z moich ulubionych napojów), przez wszelkiego rodzaju cydry. Jeśli dodać do tego promocje, które atakują na każdym kroku, jest naprawdę dobrze. Cena? 3 cydry = 5 funtów.

Camden – raj dla bezglutenowców

Jeśli macie ochotę za jedzenie bezglutenowe, które was zachwyci, a które nie sprawi, że wasze kieszenie będą świeciły pustkami, musicie odwiedzić Camden. To znaczy tak… Camden musicie odwiedzić obowiązkowo! Nie tylko dla wszechobecnej Amy Winehouse, czy dla pysznego jedzenia, ale przede wszystkim dla genialnego klimatu tego miejsca. Tego nie da opisać się słowami. Ja czułam się tak, jakbym w poprzednim wcieleniu mieszkała właśnie w Camden. Cudowne miejsce.

Na Camden Market znajdziecie mnóstwo food trucków, które serwują jedzenie bezglutenowe. Skusiłam się na miejsce, które oferowało bezglutenowe placki kukurydziane z różnymi dodatkami. Wybrałam opcję z dużą ilością serca, pyszną wołowiną i czerwoną fasolą. Do tego cudowny sos czosnkowy i nieco ostrzejszy z chili. Niebo w gębie! Cena to 6 funtów za danie. Pyszne!

Tuż obok można znaleźć drugi food truck , który też oferuje coś dla osób z alergiami. Najpiękniejsze, co spotyka nas w 99% knajp jest to, że wszędzie wypisane są alergeny i pojawia się informacja, że jeśli tylko jesteś na coś uczulony/nie tolerujesz czegoś, masz dać sprzedawcy/kelnerowi znać, a on zrobi wszystko, żebyś znalazł coś bezpiecznego dla siebie.

Nie samym cydrem i food truckami człowiek żyje

Jeśli już napijecie się wystarczającej ilości cydru i objecie się pysznym jedzeniem z food trucków, możecie nabrać ochoty na coś zupełnie innego. Przed dniem pełnym zwiedzania albo po, kiedy już nie macie na nic siły, możecie chcieć po prostu coś przegryźć. Wówczas będziecie szukać jakiegoś dobrego pieczywa, a z tym nie ma żadnego problemu. W sklepach jest ich ogromny wybór. Ja wybrałam bajgle (około 2 funtów), których nie widziałam jeszcze w Polsce, a na które miałam ogromną ochotę. Do tego Camembert, pomidorki koktajlowe, pyszny sos barbecue Jack Daniells albo hummus i przekąska gotowa.

Jeśli macie ochotę przenieść się w zupełnie inny klimat, możecie skorzystać z opcji kolacji w londyńskim Chinatown. Na każdym kroku atakują Was witryny z pięknymi kaczkami i zajadającymi się chińszczyzną (w absolutnie dobrym tego słowa znaczeniu) ludźmi. Kolacja (dwa dania główne i zupka) dla dwóch osób, oczywiście z  jakimś smacznym alkoholem, to koszt około 30 Funtów.

Na koniec zostawiam coś, co sprawiło, że czułam się jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. Chodzi o wizytę w „Pizza Express”. W tej knajpce zjadłam przepyszną pizzę bezglutenową. I to właśnie tam wypiłam piwo bezglutenowe Peroni, które było przepyszne. Ale od początku…

Kiedy szykowałam się do wyjazdu do Londynu, zaczęłam szperać w internecie w poszukiwaniu bezglutenowych miejsc do zjedzenia czegoś pysznego. Trafiłam na wspomnianą knajpę, w której miały znaleźć się pizze bez glutenu. Nauczona doświadczeniem z Polski pomyślałam, że pewnie znajdę 3 opcje pizzy, może jakieś sałatki i tyle. Jakie było moje zdziwienie, kiedy mogłam wybrać z menu wszystko, co tylko chciałam, bo wszystko można było dostać w wersji bezglutenowej!

Wybrałam pizzę  American Hottest, na której była m.in. kiełbasa pepperoni, zielona papryczka, świeże czerwone chili, ostre kiełbaski, pomidory, mozzarella, pietruszka i oliwa chili. Ostrrrre, ale jakie pyszne. Mój facet, który uwielbia ostre jedzenie, był naprawdę pod wrażeniem ostrości dania. Powinniście mu podziękować, bo to właśnie dzięki niemu w ogóle widzicie tę pizzę. Tak skupiłam się na jej jedzeniu, że zupełnie zapomniałam o tym, żeby zrobić zdjęcie. Dlatego macie ją w takim kawałku, sorry! 😉

Mam nadzieję, że kiedyś w Polsce dojdzie do takiej sytuacji, w której dieta bezglutenowa przestanie być traktowana jako fanaberia, a zaczęta jako coś zupełnie normalnego. Czułam się zaopiekowana i zadbana bezglutenowo w 100 procentach. Na każdym kroku miałam ochotę mówić: jestem w raju, niech mnie ktoś uszczypnie! Najcudowniej na świecie, polecam w 100 procentach.

Wiem, że ceny mogą powalać, kiedy zaczniemy je przeliczać na nasze polskie realia, ale nie wolno tego robić. Jeśli tak zaczniemy działać, całkowicie zatracimy przyjemność z pobytu w Londynie (czy w jakimkolwiek innym miejscu).

2 komentarze Dodaj własny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.